piątek, 9 stycznia 2015

02. "Ja jestem dla nich, a oni dla mnie. Uczciwa oferta, prawda?"







          Przymknęłam oczy kolejny raz, kiedy zrozumiałam kto tam siedział. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a na twarzy były widoczne rumieńce. Czułam jakbym była sparaliżowana. Nie mogłam nic powiedzieć, ani się ruszyć. Wszystko wokół jakby wirowało i było zrobione za pomocą czarodziejskiej różdżki. W moich oczach zebrały się łzy, a ja sama starałam się aby ich nie opuściły.
Nie myślałam, że moja mama zrobi mi taki prezent.
- Wszystkiego Najlepszego! - Jessica rzuciła mi się na szyję. Przytuliłam ją do siebie i spojrzałam na Ricka, który wstał ze swojego miejsca. Miał na sobie czarne jeansy z opuszczonym krokiem i zwykłą białą koszulkę, która opinała jego mięśnie. Zagryzłam wargę kiedy do mnie podchodził.
- Wszystkiego Najlepszego złotko - wychrypiał. A moje rumieńce się powiększyły. Czułam jakby cała krew z mojego ciała przepłynęła mi do twarzy. Ten chłopak mnie onieśmielał.
- Dziękuję - wypiszczałam i wtuliłam się w jego umięśnioną sylwetkę.
Nie pomyślałam, że będą pamiętać o moich urodzinach. Specjalnie milczałam, aby nikt nie składał mi wymuszonych i nieszczerych życzeń. Nie lubię takiego szumu wokół siebie. To tylko urodziny. Ale dwójka najlepszych przyjaciół nie zapomniała. To mnie najbardziej cieszyło.
Przysiadłam do nich i spojrzałam na dwie osoby, których nie znałam.
- Może mnie przedstawicie? - odchrząknęłam.
- Ah tak. - Rick podrapał się po głowie. - To jest Matthew a to jego brat Kai - wskazał dłonią na chłopaków, a ja się z nimi przywitałam.
- To może coś zjemy? - zapytałam po jakimś czasie. Byłam bardzo głodna, bo z obiadu w domu prawie nic nie ruszyłam.
- Jasne, kocham kuchnie twojej mamy. - Jess klasnęła podekscytowana w dłonie. Lubiłam w niej to jak entuzjastycznie podchodziła do życia. Była taka szczęśliwa, radosna, zawsze się uśmiechała. Potrafiła każdego rozweselić, była takim aniołkiem z blond czupryną. Kochałam ją za to.
- To ja pójdę coś zamówić - zaśmiałam się - ale frytek i hamburgera to tu nie dostaniecie - dodałam po chwili.
Udałam się w stronę kuchni. Byłam dzisiaj taka radosna. Kochałam takie dni. Choć na dworze wcale nie jest tak ciepło, ja czuje gorąco w całym moim ciele, które mnie rozpiera. Tak, to szczęście. Szczęście, że mam takich wspaniałych przyjaciół. Nie zamieniłabym ich za nic. Są ważniejsi, niż bogactwa, niż sława i całe bogactwo tego świata. To dobrze, że mam kogoś takiego przy sobie. Ja jestem dla nich, a oni dla mnie. Uczciwa oferta, prawda?



Wyszliśmy właśnie z lodowiska. Zimne powietrze otulało moją twarz, dzięki czemu moje policzki były lekko zaróżowione. Kochałam grudzień w Nowym Jorku. Zima była tutaj idealna. Zawsze można było liczyć na śnieg w okresie świąt, a samo miasto dawało wiele atrakcji na takie zimniejsze dni. Potarłam dłonie z zimna i pożegnałam się ze wszystkimi.
- Carly, ja chętnie cię odprowadzę - powiedział Rick podbiegając do mnie. Uśmiechnęłam się na samą myśl.
- Będzie mi bardzo miło, kiedy będziesz mi towarzyszył - zaśmiałam się.
- Jaka oficjalna - zmierzwił mi włosy.
Spoglądałam na niego ukratkiem, kiedy szliśmy w ciszy. Ta cisza wcale nie była onieśmielająca. Czułam się dobrze, a on chyba też. Był przystojnym chłopakiem i to było rzeczą oczywistą. Ciemne włosy blond i te śliczne zielone oczy. Było w nich coś wyjątkowego, gdy się w nie patrzyło, można było zobaczyć wszystko co się chciało, całe odzwierciedlenie jego wspaniałej duszy.
Jego pełne wargi błagały o składanie na nich lekkich pocałunków.
Był typem chłopaka, o którym marzyły dziewczyny. Kapitan drużyny koszykarskiej, który myśli o byciu lekarzem. Dobrze brzmi, racja?
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał patrząc na mnie kiedy dochodziliśmy do mojego bloku. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, więc nerwowo zagryzłam wargę.
- Już jesteśmy - wypaliłam szybko, kiedy otworzyłam drzwi wejściowe.
- Odpowiesz na moje pytanie? - zapytał patrząc mi się prosto w oczy. Przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość, przez co gwałtownie nabrałam powietrze w płuca. Pogładził zewnętrzną częścią dłoni mój policzek. Byłam zawstydzona. Te zwykłe gesty działały tak na mnie. Uśmiechnęłam się lekko spoglądając prosto w jego oczy. Nie wiem co w nich takiego było, ale przyciągały mnie do niego. Te iskierki, które w nich tańczył za każdym razem, kiedy na niego patrzyły. To było takie magiczne. Brzmi jak moment z kiczowatej komedii romantycznej? Ale to dzieję się naprawdę.
- Jesteś cudowna - wypowiedział te słowa na wprost moich ust. Przygryzłam wargę myśląc co powinnam zrobić.
Odpowiedzieć coś? Powiedzieć, że muszę już iść? Czekać, aż sam coś zrobi? 
- To nieprawda - spojrzałam zawstydzona w dół. Moje policzki płonęły. Czemu on tak na mnie działa.
- Spójrz na mnie - wychrypiał. Kiedy tego nie zrobiłam palcem wskazującym podniósł moją brodę tak abym na niego patrzyła. Ujął moją twarz w dłonie - Dla mnie jesteś idealna - dodał i wpił się w moje usta. Nie wiedziałam co się dzieję. Całował tak dobrze. Lekkie pocałunki oddawały jego wszystkie uczucia. Zaczęłam oddawać pocałunek, który przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Jego wargi przylegały do moich, a ja czułam się jak w euforii szczęścia. Świat wirował, a w środku mojego ciała wybuchały fajerwerki. Powiedzieć, że to było cudowne, byłoby niepomówieniem.
Odsunęłam się od niego i nabrałam powietrza. Co miałam powiedzieć po tym co się stało? Jesteśmy przyjaciółmi.
- Carly, byłbym zaszczycony, gdybyś poszła ze mną na bal zimowy - uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam.
- Będę zaszczycona faktem, iż będę ci towarzyszyć - zaśmiałam się. I wtuliłam w ciało chłopaka. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie podnosząc tak, że byłam na wysokości jego twarzy.
- Do zobaczenia jutro? - uśmiechnęłam się i lekko musnęłam jego usta.
- Tak - powiedziałam kiedy mnie puścił, a ja zadowolona weszłam do bloku. Pomachałam mu jeszcze przez szybę, kiedy stał tam zdziwiony.
Dzisiejszy dzień potoczył się zupełnie inaczej niż myślałam. Jednak Bóg ma dla mnie inne plany, sądząc po tym co się stało. Cieszyłam się z tego, co zaszło pomiędzy mną a Rickiem. Nie wiem czemu, ale ciągnęło mnie do niego.

Leżałam już na łóżko wspominając wszystko co się dziś wydarzyło. Cały dzień był wspaniały. Od wiadomości od Josha, po pocałunek z Rickiem. Czy to były najlepsze urodziny w moim życiu? Myślę, że szczerze mogę przyznać, że tak.
Czasami rzeczy, których się nie spodziewamy dzieją się w naszym życiu wywracając je totalnie. Tak było dzisiaj. Czy coś będzie pomiędzy mną, a moim przyjacielem, który w sumie nie zachował się jakby chciał być tylko nim.
- To nie ja to zaczęłam - powiedziałam na głos, kiedy obrazy z dzisiaj uderzały moją osobę - Nie tłumacz się, debilko - dodałam po chwili. Przecież też tego chciałam. To był niezaprzeczalny fakt. Chciałam tego, chyba nawet tak samo jak on. I to było najgorsze, bo nie wiedziałam czemu. Nigdy nie traktowałam go inaczej niż przyjaciela. Był dla mnie jak brat...
- Jak brat... - powtarzałam w myślach a do moich oczu napłynęły łzy. Conor. Był, jest i będzie moim bratem. Nie ma go teraz już z nami, ale pamięć o nim zostanie w moim sercu na zawsze.
Wstałam szybko i zarzuciłam na siebie sweter, złapałam zapasowe kluczyki do samochodu od mojej mamy i wyszłam z domu zamykając za dobą drzwi.
Odpaliłam silnik i wyjechałam na ulice Nowego Jorku. Nie jechałam długo, jednak łzy spływające po mojej twarzy utrudniały mi widoczność. Wjechałam na parking przy cmentarzu. Żadnego auta oprócz mojego teraz na nim nie było. Spojrzałam na zegarek.
- 23.20 - wychlipiałam i wysiadłam z auta trzaskając drzwiami. Dobrze wiedziałam gdzie idę. Zimno było wyczuwalne w każdym centymetrze mojego ciała, nieprzyjemnie dreszcze przechodziły wzdłuż mojego kręgosłupa. Jednak miałam powód, aby tu przyjść. Potrzebowałam rozmowy, a to było jedyne wyjście w tym momencie.
Usiadłam na ławce tuż przy pomniku, spojrzałam się na nagrobek gdzie widniał ten napis, którego tak strasznie nie znosiłam.
Conor Stone. ur. 21. 05. 1994r zm. 19. 11. 2013r a obok jego zdjęcie, kiedy się uśmiecha. To było dla mnie straszne. Do tej pory nie potrafię się z tym pogodzić. Jeden głupi człowiek zmienił całe moje życie. Wsiadł do auta po pijaku i wszystko się zmieniło. Zabrał mi brata, zabrał mi najbliższą osobę w mojej rodzinie, zabrał mi przyjaciela...
- Cześć aniołku - spojrzałam się znowu na zdjęcie - wiem, że mnie słyszysz, i że nigdy nie przychodzę tu na marne. Dzisiaj są moje 18 urodziny, wiesz? Przyjaciele zrobili mi niespodziankę. I wiesz co? pamiętasz Ricka? To mój przyjaciel. Dzisiaj zaszło coś pomiędzy nami. Nie wiem czy coś z tego będzie, ale strasznie się cieszę. Polubiłbyś go. Wydoroślał i już nie jest taki jak 1,5 roku temu. Ja też się zmieniłam, wiesz? Mam nadzieję, że jesteś zawsze przy mnie i jesteś obecny w każdych chwilach mojego życia - pociągnęłam nosem, kiedy łzy znowu wydostały się z moich oczu - Brakuje mi ciebie. Chciałabym, żebyś tu był. Żebyś patrzał jak dorastam. Ale kiedyś się spotkamy, aniołku.
Wstałam i wyjęłam zza wazonu zdjęcie. Nasze ostatnie wspólne zdjęcie.
- Mogę? - zapytałam chociaż wiedziałam, że odpowiedzi żadnej nie uzyskam. Trzymałam zdjęcie mocno w dłoni, aby na pewno nigdzie go nie zgubić - Muszę już iść. Jutro mam szkołę i nie chce zaspać - zaśmiałam się - Pamiętaj, że cię kocham.

Droga do domu minęła mi szybko. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam rozmowy z nim. Choć wiedziałam, że nikt mi nie odpowie, byłam pewna, że mnie słucha. Że siedzi obok mnie na tej ławce. Nie widziałam go, ale czułam jego obecność. Mieliście tak kiedyś? Wiem jak to jest mieć go obok siebie, więc czułam kiedy tak było. Było tak samo, tylko zmieniło się jedno, nie mogłam go zobaczyć, dotknąć, ani usłyszeć. Ale wiedziałam, że tam był.
Weszłam do domu najciszej jak potrafiłam. Było już grubo po północy, nie chciałam obudzić rodziców.
Zdjęłam buty i skierowałam się do swojego pokoju cicho zamykając za sobą drzwi, które po chwili się otworzyły.
- Gdzie byłaś? - zapytała moja mama, która wyglądała jakby dopiero co się obudziła.
- Na cmentarzu - odpowiedziałam nawet na nią nie patrząc.
- Carly, przecież mówiłam... - przerwałam jej.
- Tak wiem. Mówiłaś, że mam tam nie chodzić. Ale to jest jedyne miejsce, w którym czuję jego obecność i mogę z nim porozmawiać. Mamo, brakuję mi jego - w moich oczach znowu zebrały się łzy. Spojrzałam w jej stronę. Nadal uporczywie mocno trzymałam nasze wspólne zdjęcie w dłoniach.
- Mi też, córeczko. Ale czas się pogodzić z tą stratą. Jest ciężko, ale on nas widzi. Musimy być silni dla niego. Conor by tego chciał. - przytuliłam ją do siebie.
- Dziękuję
- A teraz Carls, idź spać, nie wstaniesz do szkoły.
- Tak, wiem. Dobranoc - pocałowałam ją w policzek. Wyszła z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Włożyłam zdjęcie w ramkę i postawiłam na szafce nocnej, która była obok łóżka.
Położyłam się na łóżku i przykryłam szczelnie kołdrą. Spojrzałam ostatni raz na zdjęcie, i przejechałam po nim kciukiem.
- Dobranoc aniołku - powiedziałam i zamknęłam oczy czekając, aż Morfeusz zabierze mnie do krainy snów.



~*~
Akcja zaczyna się rozkręcać. Dowiadujecie się co raz więcej faktów z życia Carls.
Jak wam się podoba?
Kolejny pojawi się pewnie w niedziele.
Zależy to też od ilości komentarzy :)
Dziękuję za to, że wchodzicie i czytacie.
Kocham was.
Do następnego.
@ideargomez ♥

18 komentarzy:

  1. Woow.. Nie często zdarza mi się płakać przy ff, ale ten rozdział po prostu mnie rozczulił :o smutny, ale zarazem cudowny rozdział! Nie mogę się doczekać next'a :) xx | @LLWTBBE

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym Cię nomionować do Liebster Awards!
    http://destiny--ff.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html
    pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział naprawdę wzruszający. Strasznie mi szkoda zarówno Carly jak i jej zmarłego brata. Jednak Rick wydaje się naprawdę słodki! I aww, pocałował ją! <3 Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    @TinyDrug

    Bardzo proszę wszystkich czytelników COLLISION (collision-fanfiction.blogspot.com) o głosowanie na Blog Miesiaca, to tylko moment dla Was! http://spisfanfiction.blogspot.com (należy zjechać na sam dół strony).
    PS czy mogłabyś polecić to pod nowym rozdziałem? Odwdzięczę się jak tylko będziesz chciała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział, kilka błędów, ale jest w porządku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łał :) super blog będę czytać :) /@PL_Belieber69

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! szybko mi się go przeczytało ;/ ale akcja super :D jak się pocałowali miałam łzy w oczach hahah a ta scena na cmentarzu mnie strasznie rozczuliła ;c biedna. Tak więc wszystko super! życzę ci dużo czytelników weny komentarzy i wyświetleń! <3 Już nie mogę się doczekać kiedy zacznie się coś dziać kiedy akcja wejdzie do akcji hahahaha tak więc do niedzieli much love xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział :D @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejciu jest super i już nie mogę doczekać się następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja myślałam, że w tej restauracji czeka na nią sam Justin Bieber haha
    to dziwne, ale chciało mi się płakać od momentu kiedy Carly pojechała na cmentarz :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Daj następny ��✌������

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapowiada się ciekawie ! Mówię szczerze nie dla wejść u mnie na blogu :) Czekam na nn :)
    I zapraszam do mnie oczywiście haha :)
    http://mr-and-mrs-bieber.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy nowy?:) nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy nowy? ;c Brakuje mi tego..

    OdpowiedzUsuń
  14. @malikdrug ja tez tak myslalam! haha!
    czekam z niecierpliowscia kiedy nowy, sa swietne naprawde!

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny blog obserwuję :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Muszę przyznać, że ja, podobnie jak moje poprzedniczki, zwykle nie płaczę na FanFiction... Ale ten rozdział jakoś mnie poruszył. Sprawił, że poprostu coś we mnie pękło... Uwielbiam płakać przy czytaniu, czy oglądaniu czegoś naprawdę poruszającego, jest to takie miłe uczucie...
    Kiedy następny rozdział?
    Pozdrawiam Cieplutko ♥
    http://please-rose.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. KObieto kolejny rozdział prosze ! Czekam zniecierpliwiona i oczekuje coraz wiecej :D/Rita :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Super piszesz ! czekam na więcej ! :)
    zapraszam w wolnej chwili :)
    http://victoriablog63.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy